Nie-ortodoksyjnie. Recenzja miniserialu
Zazwyczaj, kiedy poluję na dobry serial, kieruję się recenzjami i opiniami znajomych, o których wiem, że fascynują się filmem. Tym jednak razem skusił mnie chwytliwy tytuł zapowiadający ważne treści. „Unorthodox” oznacza w języku angielskim mniej więcej tyle, co „niekonwencjonalny”, „nieszablonowy”, ale samo słowo, w kontekście całej produkcji, można także interpretować jako zaprzeczenie czegoś, co ortodoksyjne, a więc w pełni oddane wierze w dogmat, często religijny. Uznałam, że miniserial pozwoli mi odkryć głęboką myśl.
REKLAMA
Dla lepszego zrozumienia postawy bohaterów i miejsca akcji warto uprzednio zapoznać się z „Unorthodox - za kulisami”. W przewodniku Maria Schrader, producentka, Debora Feldman, autorka autobiograficznej powieści stanowiącej inspirację dla Unorthodox, a także członkowie obsady objaśniają oglądającym pojęcia kluczowe. Akcję właściwą znacznie łatwiej zrozumieć, gdy bliżej przyjrzymy się faktom odnoszącym się do ruchu Satmar - dworu skupiającego chasydów głównie o węgierskich i rumuńskich korzeniach, którzy swoją działalność rozpoczęli po II wojnie światowej i którzy zmagali się z powojenną traumą.
Serial rozgrywa się na dwóch płaszczyznach - nowojorskiej i berlińskiej. W oczy rzuca się paradoksalna, zdaje się, ucieczka Esthery Shapiro; dziewiętnastolatka, chcąc zerwać z krępującymi ją chasydzkimi tradycjami, pragnie odnaleźć siebie w Berlinie. Jest to posunięcie, które mocno wybrzmiewa i zmusza do refleksji - szczególnie scena wkroczenia przez Esty do jeziora Großer Wannsee, niedaleko którego odbyła się w okresie wojny konferencja decydująca o losie Żydów.
Historia Estery Shapiro jest pretekstem do ukazania roli, jaką religia odgrywa w społeczności zamkniętej na postępujący świat i stawiającej wiarę na pierwszym miejscu. Życie bohaterów miniserialu skupia się przede wszystkim na tym, by ci w pełni oddali się modlitwie i zachowaniom mającym zbliżyć ich do samego Boga. Nowojorska społeczność chasydzka swoją tożsamość buduje w oparciu o dążenia wspólnoty; indywidualność poszczególnej osoby jest zaś odtrącana i nieco zapomniana, a za codziennymi aktywnościami nieustannie ciągnie się cień Holokaustu.
Młoda Esty, jeszcze nieświadoma swojego potencjału, podporządkowuje się wymaganiom żeńskiej części Satmar - za wzór uznaje swoją babcię, a o matce, która zrezygnowała z wiary, stara się nie myśleć. Dziewczyna przeczuwa, że nie pasuje do światka, w jakim przyszło jej się wychowywać, lecz decydujące okazują się dopiero miłość do muzyki i nieuporządkowane, niesprawiedliwie urządzone małżeństwo z Yankym.
Wyjazd do Berlina stanowi dla Esthery prawdziwą naukę o realnej przestrzeni - dzięki niemu zaczyna rozumieć, że świat „z zewnątrz” jest znacznie mniej uporządkowany i przewidywalny. Zamiast postępowania według określonych zasad dziewczyna ma szansę spróbować wszystkiego i dokonać autorefleksji; nowe okoliczności wyzwalają jej prawdziwą osobowość, która do tej pory cierpiała w potrzasku.
„Unorthodox” jest produkcją niezwykle wciągającą. Jej temat jest wyszukany i ważny, a największą zaletą serialu jest podkreślenie, że między czarnym i białym występują również odcienie. Coś, co dla jednych stanowi źródło szczęścia, innym kojarzy się z niewyobrażalną krzywdą - trudno tu wskazać na coś, co mogłoby zostać ukazane jako jednoznaczne. Nauka płynąca z czterech odcinków miniserialu wiąże się głównie z przedstawieniem wędrówki człowieka niepotrafiącego pogodzić z rezygnacją ze swojej osobowości oraz zdolnego do wielkiego aktu odwagi, jakim jest porzucenie jedynej znanej rzeczywistości na rzecz innej - niepewnej i skrywającej w sobie wielką niewiadomą.
Czas spędzony z „Unrthodox” jest dla mnie czasem wartościowym. I choć żałuję, że nie będę miała okazji poznać Esty bliżej, domyślam się, że otwarte zakończenie ma w serialu swój wyraźny i określony cel: wskazanie na nieprzewidywalność przyszłości.
Autorka: Zuzanna Menard
Serial rozgrywa się na dwóch płaszczyznach - nowojorskiej i berlińskiej. W oczy rzuca się paradoksalna, zdaje się, ucieczka Esthery Shapiro; dziewiętnastolatka, chcąc zerwać z krępującymi ją chasydzkimi tradycjami, pragnie odnaleźć siebie w Berlinie. Jest to posunięcie, które mocno wybrzmiewa i zmusza do refleksji - szczególnie scena wkroczenia przez Esty do jeziora Großer Wannsee, niedaleko którego odbyła się w okresie wojny konferencja decydująca o losie Żydów.
Historia Estery Shapiro jest pretekstem do ukazania roli, jaką religia odgrywa w społeczności zamkniętej na postępujący świat i stawiającej wiarę na pierwszym miejscu. Życie bohaterów miniserialu skupia się przede wszystkim na tym, by ci w pełni oddali się modlitwie i zachowaniom mającym zbliżyć ich do samego Boga. Nowojorska społeczność chasydzka swoją tożsamość buduje w oparciu o dążenia wspólnoty; indywidualność poszczególnej osoby jest zaś odtrącana i nieco zapomniana, a za codziennymi aktywnościami nieustannie ciągnie się cień Holokaustu.
Młoda Esty, jeszcze nieświadoma swojego potencjału, podporządkowuje się wymaganiom żeńskiej części Satmar - za wzór uznaje swoją babcię, a o matce, która zrezygnowała z wiary, stara się nie myśleć. Dziewczyna przeczuwa, że nie pasuje do światka, w jakim przyszło jej się wychowywać, lecz decydujące okazują się dopiero miłość do muzyki i nieuporządkowane, niesprawiedliwie urządzone małżeństwo z Yankym.
Wyjazd do Berlina stanowi dla Esthery prawdziwą naukę o realnej przestrzeni - dzięki niemu zaczyna rozumieć, że świat „z zewnątrz” jest znacznie mniej uporządkowany i przewidywalny. Zamiast postępowania według określonych zasad dziewczyna ma szansę spróbować wszystkiego i dokonać autorefleksji; nowe okoliczności wyzwalają jej prawdziwą osobowość, która do tej pory cierpiała w potrzasku.
„Unorthodox” jest produkcją niezwykle wciągającą. Jej temat jest wyszukany i ważny, a największą zaletą serialu jest podkreślenie, że między czarnym i białym występują również odcienie. Coś, co dla jednych stanowi źródło szczęścia, innym kojarzy się z niewyobrażalną krzywdą - trudno tu wskazać na coś, co mogłoby zostać ukazane jako jednoznaczne. Nauka płynąca z czterech odcinków miniserialu wiąże się głównie z przedstawieniem wędrówki człowieka niepotrafiącego pogodzić z rezygnacją ze swojej osobowości oraz zdolnego do wielkiego aktu odwagi, jakim jest porzucenie jedynej znanej rzeczywistości na rzecz innej - niepewnej i skrywającej w sobie wielką niewiadomą.
Czas spędzony z „Unrthodox” jest dla mnie czasem wartościowym. I choć żałuję, że nie będę miała okazji poznać Esty bliżej, domyślam się, że otwarte zakończenie ma w serialu swój wyraźny i określony cel: wskazanie na nieprzewidywalność przyszłości.
Autorka: Zuzanna Menard
PRZECZYTAJ JESZCZE